Okropnie się cieszyłam, że wyszliśmy z tamtego lokum. Nienawidzę takich tłumów w jednym miejscu. Lubię się przepychać, ale oni wszyscy są irytujący i denerwujący, gdy wytrzeszczają na mnie te swoje gały. Dlatego też okropnie się cieszyłam, jeszcze bardziej, gdy weszliśmy na dach. Szkoda, albo nie szkoda, że na mojej twarzy zagościł nieco psychiczny uśmieszek, który miał rzekomo pokazywać radość. U mnie tak to już w kocu jest. Rozejrzałam się. Noc, gwiazdy... jak pięknie... do tego wystrzał z więzienia i krzyk człowieka... Gdybym mogła, zostałabym w takim świecie już na zawsze. Ale rano się skończy. Więc jedynie co w tym momencie zrobiłam to weszłam na podwyższone miejscu, a dokładnie ujmując, na krawędź.
- Chcesz tańczyć na krawędzi dachu? - jakby się zdziwił, a zarazem wystraszył. Uwielbiam patrzeć ludziom w oczy, gdy się boją, albo są niepewnie. Nawet, gdy jest to tak mało zauważalne jak u niego. Skinęłam głową i wyjęłam telefon. Włączyłam jeden ze swoich ulubionych zespołów, a dokładniej Fall Out Boy - Centuries.
- Tu tu tu... - zaczęłam śpiewać początek i chodzić po dachu. - Wiesz co? - zatrzymałam się na chwilę wsłuchując się w tą piękna muzykę. - Mam dla ciebie propozycję - uśmiechnęłam się przechylając lekko głowę w bok.
- Mam się bać? - uśmiechnął się lekko. Wzruszyłam ramionami.
- Śmierci? Owszem - wyszczerzyłam się. - Jak zatańczysz mi na krawędzi dachu, obskoczysz go po całości, dam ci buziaka - uśmiechnęłam się. Rhys patrzył na mnie podejrzliwie, ale się uśmiechnął. Pomachałam ręką, aby się pospieszył.
- Trzymam za słowo - powiedział. Ta... słowo słowem, dotrzymam. Ale on chyba nie myśli na prawdziwy pocałunek? Nawet taki w policzek! Zabawne... Nie całuje byle kogo. Nawet, jeśli takowy przeżyje moje zadanie, a niewielu to się udawało. Zazwyczaj spadali po połowie, "hop do kosza" zawsze powtarzałam, gdy spadali. W końcu na dole był kontener. Ciekawe czy znaleźli w końcu Aeric'a...
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz