środa, 2 listopada 2016

Od Sage'a C.D Hayden

Rozłożony na ciemnej kanapie wpatrywałem się w niebieskowłosą dziewczynę, głaszczącą kota. Drapek rozłożył się na jej kolanach, przymykając fioletowe ślepia i mrucząc cicho z rozkoszy, kiedy sprawne dłonie Elizabeth drapały go za uszkami. Dwudziestolatka szeptała komplementy do czarnej, puchatej kulki. Westchnąłem zrezygnowany, obserwując poczynania przyjaciółki.
— Nie trudź się, i tak cię nie rozumie — odparłem, sięgając po pilot. Spod błękitnej grzywki posłała mi gniewne spojrzenie.
— On jest mądrzejszy niż wy wszyscy razem wzięci — powiedziała, nie przestając go miziać. — Prawda, Panie Drapku?
Kot nie zareagował na swoje imię. Pokręciłem z niedowierzaniem głową.
— Po prostu nie lubi się chwalić swoją inteligencją — Elizabeth próbowała go obronić.
— Pewnie — mruknąłem, przeskakując z kanału na kanał.
W końcu usłyszałem coś, czego oczekiwałem od dawna; głośne trzaśnięcie drzwiami, któremu towarzyszyły męskie śmiechy. Figiel, który wypoczywał na swoim posłaniu, zerwał się i szczekając wesoło pobiegł do drzwi wejściowe, by powitać przybyszów.
— Dłużej się nie dało? — spytałem znudzony, kiedy jeden z chłopaków wszedł do salonu. Czarny dachowiec otworzył ślepia i zeskoczył z kolan dziewczyny, kierując się w stronę kuchni z wysoko uniesionym ogonem. Kiedy przechodził między nogami Mike'a, blondyn o mało się o niego nie przewrócił.
— Przeklęty kocur — mruknął pod nosem, zajmując miejsce obok mnie. — Miej pretensje do Johna — dodał po chwili.
— A, no właśnie. Gdzie tamten? — rozejrzałem się po salonie, szukając wzrokiem bruneta.
— W łazience — odpowiedział Mike.
— O Boże… — jęknąłem. — Przecież będzie siedział tam dłużej, niż Elizabeth!
— Wypraszam sobie — odezwała się niebieskowłosa, otrzepując czarną miniówkę z resztek sierści "inteligenta".

***

— No, młody — John jedną rękę położył na moim ramieniu, a drugą na talii niebieskowłosej, przyciągając ją do siebie. — Na tobie spoczywa obowiązek zakupu drinków. I nie patrz tak na mnie — dodał, kiedy spojrzałem na niego krzywo. — I tak nie miałbyś niczego lepszego do roboty.
Westchnąłem zrezygnowany, patrząc na oddalającego się bruneta z partnerką. Był ode mnie starszy o niecałe dwa lata, a już się rządzi. Blondyn już się gdzieś zmył. I prawdopodobnie nie zobaczę go więcej tego wieczoru.
Szybko wypatrzyłem bar, i od razu ruszyłem w tamtym kierunku. Zauważyłem, że siedziało tam parę dziewczyn, ale głównie już zajętych. Wyjątkiem była jedna; na pierwszy rzut oka piękna dwudziestoletnia posiadaczka długich, rudych włosów. Przez światło panujące w budynku i odległość dzielącą mnie od niej z trudnością przyuważałem pewne szczegóły.
Nie miałem najmniejszego zamiaru spełniać jego zachcianek, niech sam chociaż raz ruszy swoją leniwą dupę. Jednak mam lepsze rzeczy do roboty.
— Co tak ładna dziewczyna robi sama w takim klubie? — zagadałem, przysiadając się obok. Miała, najprawdopodobniej, jasną cerę, o ile nie bladą. Podobało mi się to, że nie miała na twarzy pół tony tapety, a jedynie makijaż podkreślający jej delikatną urodę.
— A co taki wścibski facet szuka u takiej dziewczyny? — odgryzła się. Cały czas sprawiała wrażenia nieobecnej.
— Jedynie miłego towarzystwa — uśmiechnąłem się ostrożnie.
— To pomyliłeś miejsca — stwierdziła, upijając kolejny łyczek swojego drinka.
— Obawiam się, że jednak nie - rzucałem jej ukradkowe spojrzenia. Starałem się zapamiętać jak najlepiej jej wygląd.

Hayden?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz